Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Annihilator
Mistrz Gry
Dołączył: 10 Lis 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Sob 22:11, 10 Lis 2007 Temat postu: R6 |
|
Draham Foerno jest myśliwym. Mieszka - co dziwne na krasnoluda - w jaskini lub w lesie, gdyż nie lubił kopać tuneli. Od dziecka miał z tym problemy, budził wstręt u krasnoludów z krwi i kości. Gdy został wyrzucony z Bractwa, ucieszony, że mógł opuścić jaskinię, zbudował niewielką drewnianą chatkę w lesie, z dala od jego pobratymców. Udało mu się nawiązać niewielką więź z elfami z tamtejszych okolic, dzięki których pomocy wykuł wspaniały, długi na cztery stopy (120cm) topór. Od tamtej chwili stał się świetnym myśliwym. Niestety pewnego dnia wybrał się za daleko wgłąb lasu i, nieświadomie, wtargnął na teren elfów. Oni brzydzą się mordowaniem niewinnych istot żywych, więc gdy zobaczyli, że Draham upolował kilka z okolicznych saren, natychmiast wyciągnęli miecze. Krasnolud ledwo uszedł z życiem i musiał wynieść się z tego terenu. Wkradł się na łódź Niziołków i przepłynął morze. Po dotarciu do brzegu, znalazł dla siebie jaskinię, w której mieszkał przez długi czas. Nauczył się robić wyborne piwo, którego kosztował każdego wieczoru. Dniami natomiast polował w okolicznym lesie. Takie życie w końcu go znużyło, więc postanowił wyruszyć w poszukiwaniu przygód. Zbudował łódź i wypłynął w nieznane...
Draham Foerno, krasnolud, myśliwy. 38 lat. 4,75 stóp wzrostu (około 145cm). Posiada topór, czterostopowy (120cm). Ma duszę melancholika, potrafi być wojowniczy. Nie lubi innych krasnoludów, uważa elfy za żałosne istoty, dobrze rozumie się z ludźmi i Niziołkami. Nie jest samotnikiem, choć nie potrzebuje pomocy innych. Uwielbia zimne piwo.
Wiatr delikatnie mierzwił ci brodę. Obudziłeś się w jaskini, obok tlącego się ledwie ogniska. O ścianę oparty był solidny topór. Mogłoby się wydawać, że atmosfera iście sielankowa. Nic bardziej mylnego. Usłyszałeś donośne powarkiwanie, a z cienia wyłonił się ogromny brunatny niedźwiedź. Rzuciłeś się po topór i postanowiłeś stanąć do walki. Niedźwiedź zaatakował się pierwszy. Zdążył drasnąć cię pazurami w ramię, ale zaraz potem jego głowa toczyła się po jaskini, oddzielona od ciała. Odetchnąłeś z ulgą. Leśne ptaki ćwierkały wesoło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Blueinferno
Dołączył: 10 Lis 2007
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Sob 22:49, 10 Lis 2007 Temat postu: |
|
Draham obudził się gwałtownie.
‘Co, do cholery…’ pomyślał. Szybko odnalazł źródło ryku, który przebudził go ze snu. Zląkł się potwornie, gdy zobaczył ogromnego niedźwiedzia, gotowego do ataku. Nie tracąc zimnej krwi, chwycił za topór i po chwili niedźwiedź był martwy. Draham odetchnął z ulgą.
‘Przynajmniej nie muszę iść polować,’ osądził. Mając gotową, zdobytą bez większego wysiłku kolację, dopił resztki piwa i wyszedł z jaskini. Pierwszy do jego uszu doszedł śpiew ptaków.
‘Zawilce,’ pomyślał, nie będąc pewny, czy czegoś nie pokręcił.
Draham bardzo lubił przebywać nad wodą. Od chwili, gdy opuścił Bractwo, po zmęczonym dniu, zwykle szedł do domu, spać. Albo nad strumyk. Cichy szum rzeki, połączony z pohukiwaniem ptaków, koił go i zapewniał spokojny sen.
Draham nie miał źródła w pobliżu swego obecnego miejsca zamieszkania – jaskini, którą zwał też Jama Drahama – więc tym częściej nogi prowadziły go nad rzekę. Nauczył się nawet łowić ryby, które – jak odkrył – niezmiernie mu smakowały. Cenił sobie je na tyle wysoko, że gotów był najeść się do syta nad rzeką, ryzykując brak apetytu na wieczór, co spowodowałoby zmarnowanie się mięsa niedźwiedziego – rarytasu przecież dla większości istot, które spotykał.
Rzeka dziś miała spore branie. Co rusz ryby wyławiane przez wędkę Drahama, która została mu pewnego dnia podarowana przez niziołków, lądowały obok paleniska. Krasnolud miał własne nazewnictwo istot morskich, jako że nigdy nie zdołał posiąść nazewnictwa właściwego. I tak wkrótce chrupał upieczone Koloraki, Asmobusy, Pojeńce i Chlupaki.
Apetyt Drahama po raz kolejny pokazał, że obce mu pojęcie ograniczenia. I tak, gdy dzień miał się ku końcowi, a rzeka została wyczyszczona z wszelkich Chlupaków – ten gatunek krasnolud lubił najbardziej – Draham wciąż nie był syty. Przypominając sobie o czekającym na niego niedźwiedziu, z uśmiechem wracał do Jamy.
Po drodze spotkał Siusiaka i Maciupka, oboje targali wielkie plecaki i wyglądali na zadowolonych.
‘Ach, te niziołki,’ pomyślał Draham, ‘pewnie plecaki mają puste, a jedynie chęć popisania się je wypełnia.’
Para młodych niziołków najwyraźniej starała się uniknąć Drahama, bo gdy tylko pojawił się na odległości ich wzroku, zmienili trasę i skręcili w las. Z drugiej strony krasnolud nigdy z Siusiakiem i Maciupkiem przesadnych kontaktów nie utrzymywał, więc niespecjalnie się tym przejął.
Wchodząc do jaskini, Drahamowi zaburczało w brzuchu. Tym prędzej rozwarł płótna, które okrywały mięso, umieszczone tam przez krasnoluda wcześniej.
Ale mięsa tam nie było.
‘Co, do…’ zastanowił się Draham.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annihilator
Mistrz Gry
Dołączył: 10 Lis 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 21:26, 16 Lis 2007 Temat postu: |
|
Cwane, małe skurczybyki - pomyślałeś, po czym odbyłeś krótką, połgodzinną drzemkę. Kiedy się obudziłeś, słońce zaczęło powoli ukrywać się za niedoścignionymi szczytami Gór Sakramenckich. Nikt nie wiedział, co się w nich kryje. Obok nich znajdowało się świetnie prosprujące miasto, owiane legendą. Posiadali świetną naturalną ochronę, toteż nikt nie śmiał na nich zaatakować, a skromna wieś przerodziła się w potężnę, niezdobyte miasto. Mieszkały w nim Minotaury. Czasem udawałeś się aż za las, żeby popatrzeć na to miasto. Mieszkańcy wydawali przeraźliwe odgłosy, ryki, które przyprawiały o dreszcze. Właśnie to cię zastanawiało. Dlaczego ostatnio nie było żadnych krzyków? Mimo niechybnie zbliżającej się nocy, ubrałeś się ciepło i pognałeś przez las, zobaczyć, co się dzieje. Biegłeś dobrą godzinę i zobaczyłeś... Widok był przerażający. Po wielkim mieście pozostały zgliszcza. Ale nie to było najgorsze. Nad tobą kołował wielki, czarny smok. Struchlałeś. Legendarny stówr zmierzył cię chłodnym spojrzeniem:
- Daruję ci życie, poniewaz jesteś niegodny śmierci ze smoczych łap. Ale ostrzegam: Jeżeli jeszcze jakie miasto podważy władzę Czarnego Władcy, skończy tak samo. Przekaż to swoim pogratymcom.
I odleciał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blueinferno
Dołączył: 10 Lis 2007
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Nie 22:55, 02 Gru 2007 Temat postu: |
|
Draham wszedł do opuszczonego miasta, z którego od pewnego czasu nie słychać było żadnych – tradycyjnych do tej pory – odgłosów, i jego oczom ukazał się straszny widok. Ogromny, czarny smok stał tuż przed nim i patrzył na niego. Smok, stwierdziwszy, że krasnolud nie godzien jest wysiłku, darował mu życie.
Draham, jak zawsze odważny, gdy niebezpieczeństwo mija, upewniwszy się, że smok odszedł na bezpieczną odległość, co uniemożliwiało mu usłyszenie krasnoluda, krzyknął:
‘Chodź tu, ty tchórzliwy gadzie, no chodź. Mój topór roztrzaska twą czaszkę na drobne kawałki!’
Wtem smok jakby obrócił się, więc Draham zamilknął, i skulił się. Nic mu jednak nie groziło, poczwara odleciała.
Draham został sam, nie licząc kilku tuzinów trupów rozciągających się na placu przed nim. Trupów niekiedy pozbawionych kawałków ciała, nawet całych kończyn. Bardziej religijna osoba spędziłaby tu bite pięć godzin, by zakopać szczątki mieszkańców, a następnie będąc spoconym, ze swędzącym tyłkiem, odprawiłaby modlitwę. Miast tego krasnolud zabrał tyle złota, ile udało mu się znaleźć, tyle jedzenia, ile zdołał zjeść, po czym odszedł, na wpół wesół. Na wpół, gdyż potworne wzdęcie żołądka go dopadło po ilości jedzenia, jaką przed chwilą był spożył.
Draham miał jednak inne zmartwienia, inne sprawy do załatwienia. Bo znający dobrze krasnoluda tego, a takich osób było niewiele, wiedzieli, że nigdy nie wybacza. Zwłaszcza w kwestiach gastropochodnych. Toteż zaostrzając topór przygotowywał się do ataku na pobliskie siedlisko niziołków. Siedlisko owe było skryte w lesie, z dala od oczu przypadkowych przechodniów. W głębi tego lasu była wyrąbana przestrzeń, na kształt koła, w której karły zbudowały małe domki, głównie lepianki, choć bywały przeróżne. Populacji to mikromiasto miało może z pięćdziesiąt sztuk, co jednak stwarzało możliwość porażki w bezpośrednim starciu. Bo choć niziołki były słabe, to w kupie stanowiły siłę, na którą targanie się w pojedynkę było szaleństwem.
Draham udał się więc do swojego starego przyjaciela, czterdziestopięcioipółletniego Avalghra Phreza. Był on jednym z wygnańców – a było ich łącznie pięcioro – Bractwa, co sprzyjało rozwojowi przyjaźni między nim, a Drahamem. Z nim to planował atak na wioskę niziołków. Bo że wyrżnąć ją w pień należało, to było pewne. ‘Prawdziwy krasnolud nie wybacza złodziejowi mięso mu kradnącemu’ – takie było motto Drahama.
Był jeszcze jeden silny Wygnaniec – bo tak się w gronie swym nazywali – z którym jednak kontakt Draham miał słaby. Razu pewnego doszło między nimi do sprzeczki, o błahą dość sprawę, lecz po dzień dzisiejszy spór nie został złagodzony. Za to Avalghr był jego dobrym przyjacielem. W trójkę mieli zniszczyć Leith – wioskę niziołków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|